Uwielbia pierogi, Tatry i języki. Urodziła się w Polsce, gdzie ukończyła studia magisterskie dydaktyki języka polskiego i doktoranckie w kierunku filologii słowiańskiej z językiem rosyjskim na Uniwersytecie Wrocławskim. Jakimi drogami dostała się do wykładania języka polskiego na Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie? O życiu na Słowacji, o studentach, języku polskim, słowackim i o innych ciekawych tematach z nami porozmawiała lektorka języka polskiego dr Magdalena Zakrzewska-Verdugo.

WERSJA SŁOWACKA WYWIADU

Co panią przywiodło do tego, aby uczyć języka polskiego na Słowacji?

To jest dobre pytanie. Wcześniej, zanim przyjechałam na Słowację, robiłam doktorat w Czechach. Także trochę byłam, można powiedzieć, związana z Europą Środkową. Kiedy planowałam, żeby wyjechać jako lektor za granicę, to właściwie myślałam raczej o Czechach. Niestety okazało się, że wszystkie miejsca na lektoratach są zajęte. W tym roku w którym ja składałam swoje dokumenty nie zwalniało się żadne miejsce, to znaczy ani w Ołomuńcu, ani w Brnie, ani w Pradze, bo tam są lektoraty języka polskiego. Koleżanka, która wcześniej była lektorem w Ołomuńcu, powiedziała mi, że będzie wyjeżdżała z Bratysławy, bo wtedy już pracowała w Bratysławie, i czy nie chciałabym tutaj złożyć swoich dokumentów. Stwierdziłam, że właściwie, Bratysława to też jest dobre miejsce, też jest to ciekawa lokalizacja. No i tak się właśnie znalazłam tutaj dwa lata temu.

Jest coś, co panią zaskoczyło w Słowakach, pozytywnie lub negatywnie?

Wydawało mi się, że Słowacy będą z charakteru bardziej podobni do Polaków. Polacy są głośni, myślę, i nie wiem, czy mogę powiedzieć, że spontaniczni, tacy trochę szaleni. Wydawało mi się, że Słowacy też będą bardziej tacy jak Polacy. A wydaje mi się, że są troszeczkę bardziej podobni do Czechów, czyli tacy spokojniejsi, bardziej wyciszeni.

Może tak jest tutaj w Bratysławie. Myślę, że Bratysława to też jest takie specyficzne miasto, że gdzieś na wschodzie pewnie ludzie się trochę inaczej zachowują niż tu.

Czy ma pani jakieś swoje ulubione miejsce na Słowacji?

Tatry na pewno, tak, Tatry są piękne. Zawsze mam wolny weekend to staram się tam wracać, bardzo mi się tam podoba.

Jakie jest pani ulubione polskie i słowackie danie?

Pierogi, zarówno te bryndzowe pirohy jak i pierogi ruskie czy w ogóle jakiekolwiek pierogi polskie mi smakują. Cieszę się, że też mogę zjeść pierogi na Słowacji, bo nie muszę jeździć specjalnie do Polski. Ani tym bardziej gotować.

Co uważa pani za najcięższe w języku słowackim? To język łatwy czy trudny w nauce dla Polaka?

Myślę, że, żeby zacząć się komunikować, jest prosty, na pewno prostszy niż język z innej grupy językowej. Nie wspominam nawet o jakimś chińskim, japońskim czy arabskim, ale myślę, że na pewno jest prościej zacząć rozmawiać po słowacku niż po włosku czy po hiszpańsku. Ale dla mnie takim tematem zupełnie nie do przejścia są długości, bo ja ich po prostu nie słyszę. Więc nie wiem czy kiedykolwiek się tego nauczę. Jak piszę jakieś teksty po słowacku to nie ma tam tak dużo błędów, ale wszędzie są poprawiane długości.

Czy uważa pani, że Polak i Słowak mogliby się dobrze zrozumieć bez wcześniejszej nauki drugiego języka?

To zależy o czym chcieliby rozmawiać. Myślę, że do takiej rozmowy przy piwie albo przy winie nie powinno być większego problemu przynajmniej przez pierwsze pół godziny. Ale to też sami wiecie, że jest pełno fałszywych przyjaciół. Już kiedy się pojawią jakieś trudniejsze tematy, to obawiam się, że mogłyby być nieporozumienia. Nie, wydaje mi się, że na jakieś głębsze tematy na pewno by się nie porozumieli. O filozofii by nie porozmawiali ani o polityce, obawiam się.

W Preszowie jest taka opinia, że nie ma sensu uczyć się języka polskiego, bo przecież wszyscy nim mówią. Od lektorki, która uczy w Preszowie słyszałam, że mówi się tam specyficzną gwarą, podobną trochę do języka polskiego. Studenci przychodzą na studia środkowoeuropejskie, żeby uczyć się języka polskiego, bo wydaje im się, że oni tutaj nic nie będą robić, nie będą się uczyć, bo oni rozumieją po polsku, jeżdżą przecież do Nowego Targu na zakupy i dogadają się zawsze ze sprzedawcą.

Jakie błędy popełniają najczęściej słowaccy studenci języka polskiego?

Na pewno dużo jest błędów w miękkich i twardych spółgłoskach w dwuznakach, że często tam gdzie powinno być „sz”, piszą „ś”, albo na odwrót. „i” i „y” to też jest na pewno taki popularny błąd. Często mają problemy w końcówkach przypadków, bo jest interferencja. Często wstawiają słowackie końcówki przypadków zamiast polskich. Wymowa twarda i miękka, no bo oni tego często nie słyszą, więc wymowa nie jest czysta. Też na pewno nosówki, to jest też taki dosyć duży problem, czyli „ą”, „ę“. Często tego nie wymawiają albo czytają to jako „e”, jako „a“, po prostu nie zauważają, że tam pod spodem jest ogonek.

Najwięcej jest błędów w pisowni. U was często te reguły są zupełnie odwrotne do naszych. „Nie” z czasownikiem piszecie razem, a my piszemy osobno, więc to jest taki popularny błąd w pisowni. Nie powiedziałabym, że w wymowie jest jakoś dużo błędów, bo ja mam wrażenie, że ta słowacka wymowa jest taka relatywnie neutralna, w sensie, że Słowacy dość szybko zatracają tą swoją naturalną wymowę, kiedy mówią po polsku i nie słychać jakoś bardzo wyraźnie tych jej cech słowackich.

H i CH po słowacku brzmią inaczej. Dlatego ciężko jest Polakom rozróżnić je po słowacku, a Słowakom zrozumieć, że po polsku brzmią tak samo. Słowa, takie jak chudobný i hudobný, chlad i hlad mogą przysporzyć kłopotów w komunikacji. Poświęcimy się temu tematowi już niedługo. :)
H i CH po słowacku brzmią inaczej. Dlatego ciężko jest Polakom rozróżnić je po słowacku, a Słowakom zrozumieć, że po polsku brzmią tak samo. Słowa, takie jak chudobný i hudobný, chlad i hlad mogą przysporzyć kłopotów w komunikacji. Poświęcimy się temu tematowi już niedługo. 🙂

Czy dla słowackiego studenta jego język ojczysty jest pomocny w nauce?

Na pewno jest pomocny, bo mam też jakieś doświadczenie w uczeniu nie-Słowian języka polskiego i często nie-Słowianom trzeba w ogóle wyjaśniać na przykład co to są przypadki, że jest coś takiego jak deklinacja. Tego problemu nie ma w ogóle w przypadku studentów słowackich, bo wy macie prawie taki sam system. Wy macie sześć przypadków, a mamy siedem, wy nie macie wołacza. Więc generalnie dla słowackich studentów nie ma żadnego problemu, a wyjaśnić co to jest wołacz, to nie jest też problem, bo po prostu oni już wiedzą to najczęściej z czeskiego – w czeskim też jest wołacz. Też macie aspekty, też macie „robić”, „zrobić” tak jak my.

Więc też nie istnieje problem wyjaśnienia aspektów, a w wielu językach te czasy funkcjonują zupełnie inaczej niż w języku polskim np. w języku hiszpańskim jest chyba siedem czasów. W języku polskim są trzy i w słowackim tak samo są trzy czasy, ale dwa aspekty. Jeśli więc chodzi o cały system, to w języku słowackim jest naprawdę bardzo podobny, co właśnie na początku jest dużym plusem, bo nie trzeba gdzieś tam się zgłębiać jakieś takie detale gramatyczne, po prostu wystarczy powiedzieć „wy tutaj w bierniku macie końcówkę -u, a my mamy -ę”.

Często jednak to właśnie zaczyna być problemem na wyższych etapach, bo na początku Słowakom często się nie chce uczyć, bo to jest logiczne, to jest proste, a potem na czwartym roku okazuje się, że mają jakieś takie niedociągnięcia jeszcze z pierwszego roku, że właśnie cały czas mówią „proszę mału kawu” zamiast „małą kawę”.

Ta interferencja bywa często duża, ale na pewno pokrewieństwo języków to duża pomoc i na pewno o wiele łatwiej jest się nauczyć polskiego Słowakowi niż Hiszpanowi. Właściwie Słowacy od samego początku mogą czytać już nawet skomplikowane teksty po polsku, bo może nie zrozumieją każdego słowa, ale ogólny sens zrozumieją. Nawet na pierwszym roku mogą dostawać już teksty, które dla nie-Słowian byłyby powiedzmy na drugim albo nawet na trzecim roku studiów. Ta bierna znajomość jest bardzo dobra od samego początku.

Jak można najlepiej nauczyć się polskiego? Co konkretnie radzi pani swoim studentom?

Uczyć się, to na pewno, i uczyć się systematycznie, no bo tak jak już mówiłam, często problemem jest to, że, jako że już na początku studenci rozumieją i ta bierna znajomość jest dosyć zaawansowana, to wydaje im się, że przecież nie muszą się tego uczyć jakoś dogłębnie, a to jest mylące, bo znajomość aktywna nie jest na tym samym poziomie co znajomość pasywna. Także ja zawsze nie tylko słowackim studentom ale wszystkim mówię, że żeby się nauczyć języka to trzeba się po prostu uczyć systematycznie, trzeba się uczyć tak naprawdę codziennie. Nie mówię, że codziennie po trzy godziny, ale minimalnie powtórzyć sobie ostatnią lekcję, chociażby w tramwaju przez 15 minut sobie poczytać albo pouczyć się słówek. Przede wszystkim ta systematyczność jest najważniejsza.

Czy uniwersytet, katedra lub pani organizuje jakieś staże, pobyty lub wycieczki do Polski albo wydarzenia kulturalne, gdzie studenci mogliby spotkać się z polską kulturą i historią?

Tak, mamy bardzo dużo takich różnych wydarzeń i wyjazdów, jest to jedno z pytań, które lubię, więc będę odpowiadała na nie długo. Po pierwsze są wyjazdy w ramach Erasmusa. Nasi studenci mogą wyjechać do Krakowa, do Warszawy albo do Katowic na semestr. Myślę, że mogą nawet przedłużyć, żeby zostać na cały rok.

Też są wyjazdy w ramach programu CEEPUS. One są bardzo podobne, to jest jak Erasmus, tylko skoncentrowany na krajach Europy Środkowo-Wschodniej.

Poza tym nasi studenci na czwartym roku mają obowiązkowy wyjazd do Krakowa. Właściwie nie muszą koniecznie jechać do Krakowa, mogą też wybrać Słowenię, bo nasi studenci mają dwa języki, słoweński i polski. Wyjeżdżają więc albo do Krakowa, albo do Lublany. To jest wyjazd obowiązkowy, nie mogą z tego zrezygnować.

Poza tym co roku mogą wziąć udział w letnich szkołach języka polskiego w czasie wakacji, w różnych miastach Polski. W tym roku myślę, że mogli jechać do Gdańska, Wrocławia, Lublina, Siedlec.

Oprócz tego mamy wycieczki. W zeszłym roku akademickim byliśmy w Gdańsku na cztery dni, a poprzednio byliśmy we Wrocławiu. To w trakcie roku akademickiego dla chętnych. Instytut Polski też organizuje co roku wyjazd do Warszawy, po dwie osoby z każdej polonistyki albo z każdego ośrodka, gdzie odbywa się nauczanie języka polskiego. Czyli od nas dwie osoby, z Preszowa, z Bańskiej Bystrzycy i też jedna osoba z Nitry.

Oprócz uniwersytetu jest Instytut Polski, więc tam jest dużo różnych wydarzeń. Właściwie prawie codziennie tam się odbywają jakieś wydarzenia, gdzie najczęściej są zapraszani jacyś goście z Polski albo są poruszane tematy związane z Polską, czy polską gospodarką, polską polityką, polską historią, literaturą, są wystawy sztuk plastycznych. Studenci są zachęcani do tego, żeby tam chodzili.

Też mamy zawsze przed Bożym Narodzeniem taki wieczorek związany z polskimi tradycjami bożonarodzeniowymi. W zeszłym roku robiliśmy uszka i barszcz, śpiewaliśmy kolędy i robiliśmy ozdoby choinkowe inspirowane polskim folklorem. W tym roku też planujemy np. wieczorek z grami w języku polskim. Nie będą to polskie gry, bo też będą gry zagraniczne, ale wszystkie mają być w języku polskim, np. Scrabble.

Także jest bardzo dużo takich wydarzeń. Myślę, że naprawdę dla chcącego nic trudnego nauczyć się polskiego w Bratysławie. Nawet w kinach często są wyświetlane jakieś polskie filmy w oryginale z napisami słowackimi. Teraz ma być też w Nitrze festiwal teatralny i tam też przyjeżdża jakieś przedstawienie z Polski.

Jakie ma pani stosunki ze swoimi studentami?

Ja uważam, że dobre, co oni by na to powiedzieli to trzeba ich byłoby zapytać, ale myślę, że generalnie dobre, dlatego że my mamy nieduże grupy. Na pierwszym roku w tym roku były 23 osoby, a w najmniejszej grupie, czyli chyba na trzecim roku, było 7 osób.

Kiedy są takie nieduże grupy no to siłą rzeczy ma się dość bliskie relacje, wiem dość dużo o ich życiu prywatnym, bo oni o tym opowiadają lub piszą w swoich tekstach, wiem kto ma brata, kto gdzie był na wakacjach – a więc też szczegóły wykraczające poza mury uniwersytetu. Jako że też wyjeżdżamy razem na wycieczki albo spotykamy się w Instytucie Polskim no to siłą rzeczy rozmawiamy nie tylko na takiej płaszczyźnie jak to zwykle bywa pomiędzy nauczycielem a studentem. Myślę, że mamy dość dobre relacje, nie ma takiego tradycyjnego dystansu między nami.

Ilu studentów jest na wydziale?

Pięćdziesiąt dziewięć osób. Teraz trudno powiedzieć, ale w zeszłym roku było pięćdziesiąt dziewięć osób u nas na lektoratach języka polskiego. W sumie tego nie powiedziałam, ale myślę że to już wiecie, że tutaj na naszym wydziale nie studiuje się polonistyki w takim klasycznym rozumieniu, tylko studia środkowoeuropejskie, gdzie nasi studenci wybierają sobie dwa języki do nauki. Tak jak mówiłam wcześniej, że są to najczęściej słoweński i polski. Te pięćdziesiąt dziewięć osób to są osoby, które najczęściej mają taką kombinację językową: polski plus słoweński.

Są jeszcze studenci, którzy mają polski po prostu jako lektorat, czyli studiują jakiś tam inny kierunek na naszym wydziale, czyli na Wydziale Filozoficznym, ale uczą się polskiego jako języka do wyboru, czyli jako trzeciego języka.

Studentami są tylko Słowacy?

Nie, mamy też dosyć dużo Ukraińców. Może zacznę od tego, że językiem wykładowym na studiach środkowoeuropejskich jest angielski. Czyli to jest program, który też ma na celu przyciągnąć obcokrajowców. Dlatego mamy bardzo dużo studentów z Ukrainy, mamy też dużo słowackich Węgrów. Nie możemy powiedzieć, że to są obcokrajowcy, oczywiście, ale ich pierwszym językiem jest węgierski i dlatego decydują się na studia w języku angielskim. Po prostu nie czują się na tyle swobodnie, żeby studiować po słowacku. Mamy Rosjan. Mieliśmy jednego Egipcjanina, jednego Afgańczyka.

Studiowała pani język polski i rosyjski. Jaki ma pani stosunek do języków słowiańskich i języka polskiego?

Myślę, że czuję się niewątpliwie Słowianką. Jest to jakąś tam częścią mojej tożsamości: nie tylko bycie Polką, ale też bycie Słowianką. Wydaje mi się, że Słowianie, poza bliskością językową, ale też jeśli chodzi o mentalność, są do siebie w jakimś stopniu podobni. Na pewno łatwiej jest nam się jakoś ze sobą porozumieć niż z osobami spoza tego naszego kręgu kulturowego. Z tego wynika, że niewątpliwie mam dobry stosunek do języków słowiańskich. Chętnie się ich uczę. Uczyłam się rosyjskiego, teraz słowackiego, i też przez jakiś czas uczyłam się czeskiego. Miałam też epizod z ukraińskim. Z językami południowosłowiańskimi nie miałam żadnego kontaktu, muszę powiedzieć, ale to nie dlatego żeby mi się nie podobały, tylko po prostu nie miałam okazji. Może na następny lektorat wybiorę się gdzieś na południu Europy?

Co panią skłoniło do nauki języków?

Jest to jedna z takich rzeczy, która zawsze mnie bawiła po prostu. Nigdy jakoś szczególnie nie wyróżniałam się w matematyce ani w sporcie, ani w naukach przyrodniczych, a akurat nauka języków szła mi całkiem dobrze i rzeczywiście nawet w czasie wolnym nie męczyła mnie. Nie była dla mnie taką klasyczną pracą czy męką. Zawsze człowiek stara się podążać za swoim talentem albo za tym co w jakiś sposób idzie mu dobrze.

Które miejsca w Polsce Słowak powinien odwiedzić i dlaczego?

Myślę, że takich miejsc jest bardzo dużo. Zresztą pewnie na odwrót tak samo. Myślę, że polskie miasta są ciekawe z perspektywy Słowacji, bo są większe i bardziej różnorodne. Myślę, że w Polsce jest bardzo dużo muzeów w każdym dużym mieście. Na przykład w Gdańsku, gdzie właśnie teraz byliśmy ze studentami, jest Muzeum II Wojny Światowej i Centrum Solidarności i w Gdyni jest Muzeum Emigracji. Myślę, że te muzea polskie są godne polecenia, bo są nowoczesne i naprawdę różnorodne. Na pewno polecam miasta, takie jak: Wrocław, Kraków, Gdańsk.

Też myślę, że z perspektywy Słowaków właśnie polskie wybrzeże może być ciekawe, bo jest to coś zupełnie innego. Naszym studentom bardzo się podobał też Półwysep Helski. Oglądaliśmy tam foki w fokarium. To też było dużą atrakcją. Gór bym chyba Słowakom nie polecała, bo wy macie góry i o wiele więcej, o wiele rozleglejsze, więc raczej nie byłaby to jakaś atrakcja. Może jeszcze Mazury, to też jest taki region, którego wydaje mi się, że nie ma na Słowacji.

Miasta, wybrzeże i Mazury. Wydaje mi się, że to jest coś takiego co może być czymś nowym dla Słowaków.

Zamierza pani nauczyć jakiegoś nowego języka obcego?

Na pewno kiedyś tak. Myślę, że dobrze jest się uczyć przez całe życie. Ale w tym momencie chciałabym raczej pracować nad swoim słowackim, nad tymi długościami, może wreszcie się ich kiedyś nauczę. Muszę powiedzieć, że mój rosyjski aktualnie leży odłogiem. Zupełnie nic z nim nie robię, więc na pewno chciałabym wrócić kiedyś do rosyjskiego, żeby go nie zapomnieć całkowicie. A czy jakiś nowy język – może kiedyś jakiś egzotyczny? Nigdy się nie uczyłam żadnego egzotycznego języka, więc może chiński albo japoński.

Co pani lubi robić w czasie wolnym?

Lubię uczyć się języków, lubię podróżować bardzo, lubię chodzić po górach. Dlatego Tatry to jest moje miejsce. Te trzy rzeczy przede wszystkim. Nie musi być to jakaś daleka podróż, wystarczą mi takie jednodniowe albo weekendowe. W pełni zaspokaja to moje potrzeby. Na Słowacji jest mnóstwo miejsc, których nie odwiedziłam. Nie byłam nigdy na wschodniej Słowacji.

Jak się pani dowiedziała o naszej stronie, co się pani w niej podoba i co ewentualnie można do niej dopełnić?

Szczerze mówiąc, nie wiem jak się dowiedziałam. Myślę, że została mi zaproponowana na Facebooku, dlatego że już jakąś liczbę stron związanych ze Słowacją czy nauką języka słowackiego polubiłam i chyba któraś z nich była waszą stroną. Pewnie zaproponowano mi ją w rekomendacjach.

Podobają mi się bardzo wasze grafiki, są naprawdę świetne. Macie talent. Podoba mi się pomysł z fałszywymi przyjaciółmi, bo często też ja się czegoś nowego uczę i też wykorzystałam parę waszych pomysłów do swojego skryptu. Może też za pośrednictwem języka czeskiego można dojść do jakichś kolejnych zdradliwych słów, bo często są to te same słowa w języku czeskim i słowackim, a zupełnie inne w polskim.

Jest taka książka, nie wiem czy ją znacie. Autorką jest Zofia Tarajło-Lipowska, przede wszystkim jest o języku czeskim, ale też jest wstęp o języku słowackim. Właśnie o tych różnych mylących słowach. „Nowy kapoan” się nazywa, a kapoan to jest anagram do słowa „naopak” (na odwrót – przypis). Nie wiem czy ją można kupić przez Internet, ale w Polsce na pewno ją można kupić.

(od lewej: Magdalena, Julka i Filip) 
 Trzej uśmiechnięci. Przeszliśmy na „ty”. Porozmawialiśmy o możliwych przyszłych wspólnych projektach. :)
(od lewej: Magdalena, Julka i Filip)
Trzej uśmiechnięci. Przeszliśmy na „ty”. Porozmawialiśmy o możliwych przyszłych wspólnych projektach. 🙂

Przydatne odnośniki

Na zakończenie przypominamy o instytucjach i wydarzeniach wspomnianych w wywiadzie oraz innych przydatnych odnośnikach.

Aby dowiedzieć się więcej o pani doktor Magdalenie Zakrzewskiej-Verdugo, polecamy przeczytanie jej dłuższego życiorysu na stronie Wydziału Filozofii Uniwersytetu Komeńskiego. W razie jakicholwiek pytań możecie skorzystać z jej danych kontaktowych, podanych pod powyższym odnośnikiem.

Polecamy przeczytać książkę pani Zofii Tarajło-Lipowskiej „Nowy kapoan. Strzel i traf”, która opowiada o polsko-czeskich pułapkach językowych. Autorka zawarła w niej też wiele słów słowackich, które mogą przysporzyć w międzyjęzykowej rozmowie kłopotów.

Na pewno także zachęcamy, żeby odwiedzić stronę Instytutu Polskiego w Bratysławie, gdzie znajduje się program różnorodnych wydarzeń związanych na przykład z polską kulturą czy historią.

Jeśli lubicie teatr, to przyjedźcie do Nitry od 27 września do 2 października biężącego roku. Odbędzie się wtedy NitraFest, coroczny festiwal sztuki teatralnej, gdzie przedstawiać będą grupy z różnych krajów, m.in. ze Słowacji, Czech, Niemiec i Polski.

Oboje bardzo pięknie dziękujemy za rozmowę i ukazanie nam pomieszczeń Wydziału Filozofii Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie. Niezmiernie cieszymy się na dalszą współpracę! 🙂

Mamy nadzieję, że podobał wywiad się Wam podobał. Za dwa tygodnie opublikujemy kolejny ciekawy artykuł, więc macie się na co cieszyć! 🙂